niedziela, 9 sierpnia 2015

Ambicja i "porównywarka cenowa" - coś o sobie i (prawie) każdym

Witajcie. Siedziałam, leżałam, przetaczałam się przez korytarz mojego domu do różnych pomieszczeń i myślałam sobie, że dzisiaj zdałam sobie sprawę, że nie mam żadnych skończonych w mojej głowie pomysłów na pisanie. Ani zwykłego wpisu na bloga, ani (tym bardziej) czegoś większego, na co szykuję się tak naprawdę od dobrego roku.
I co? Pstro. Dzisiaj piszę od siebie tak, jak tylko umiem i z iskrą, o której mówiłam na blogu Emilii. Co się zmieniło, że piszę jednak ten wpis?


Ambicja i "porównywarka cenowa" - coś o sobie i (prawie) każdym


Kiedy miewam myśli takie jak wyżej, zwykle robię jedną rzecz. Piszę do Pauli. Zupełnie bez żartów. Mamy między sobą w tym temacie bardzo mocną nić porozumienia. Zawsze to coś daje. Okazało się, że dziś mamy podobnie. Gadu - gadu, peplu - peplu. Później rozmowa przez telefon o pewnej sprawie, troszkę szoku, nutka dodatkowego zaskoczenia (kij, że to jest jedno i to samo) i szczypta naświetlenia pewnych spraw.
A co znajduje w aktualnościach na "fejsie"? Otóż to!

Paula świetnie wyszperała na Psychologia na luzie na facebook.com.
Można by to sobie walnąć na ścianę zamiast tapety. Nie myślałam, że jakakolwiek "mówka" tego typu kiedyś zmieni jakiś mój pogląd i patrzenie na różne sprawy. Bo myślałam, że to właśnie brak ambicji wyrzuca życie do kosza. Ale coraz bardziej zaczynam czuć, że niestety jej przerost też może zjeść nas od środka.

Każdy z nas ma jakieś marzenia. JA MAM ICH WIĘCEJ NIŻ "OD CHOLERY"! Ale zdałam sobie właśnie sprawę, że jestem cała zbudowana ze swoich planów i prawie samych planów, bo - "do tego mam rok", "a to zacznę za miesiąc", "za kilka lat", "ale to w sumie byłoby fajnie teraz", "kiedyś mnie docenią".

A najgorsze w tych planach "na jutro, które fajnie, żeby nadeszło", jest powtarzanie "będę najlepsza!". Nie mogę ze stuprocentową pewnością po sędziowsku orzec (mimo że poszlaki i dowody by się znalazły), skąd we mnie się to bierze. Miałam tak od dzieciaka. Lubiłam wypadać dobrze, być chwalona i mieć wszystko na "tip-top". Niestety pozbyć się tego ciężko. Towarzyszy temu uporczywa chęć porównywania i wyceniania swoich możliwości, a właściwie siebie.

W świecie, w którym wszystko jest towarem, to bardzo łatwe. Możemy sobie porównać, w którym supermarkecie buraki są tańsze, a w jakiej restauracji ostrygi wydają się smakować lepiej, bo łączy się z zeszczupleniem... od strony portfela... wróć! raczej karty...
Można przecież wybrać tańsze ubezpieczenie w internetowych porównywarkach cenowych. Mało brakuje, żeby stworzyć coś takiego dla ludzi. W sumie istnieją już one w naszych głowach.

1. Pani/Pan Y (lub A, B czy C - to w sumie obojętne)
- fejm - jak stąd do tamtąd
- poszanowanie i uznanie - poza zasięgiem przeciętniaka
- za wszystko inne zapłacisz... znowu karta!
.
.
.
Ups, chyba jednak nie znajdujemy się nawet w rankingu.

A teraz - ilu z Was choć raz tak pomyślało?


Wiecie co? A tak naprawdę to wszystko trzeci rodzaj prawdy według ks. Tischnera albo, jak kto woli, "NIC BARDZIEJ MYLNEGO!" Kotarskiego. Nikt nam tak nie przeszkadza jak my sami. Stawiamy sobie poprzeczkę tak wysoko, jak tylko nasz wzrok sięga, biegniemy w wyścigu szczurów na fali tej ambicji i oczekiwań od życia lekkiego i przyjemnego, pełnego naszych ziszczonych marzeń. Z marzeń rezygnować nie można. Tak samo jak ze zdrowia psychicznego. Nie wolno rezygnować. Ale w drodze po nie wolicie pędzić na złamanie karku i takim wszystko osiągnąć (bądź właśnie dlatego nie podołać) czy przejść uważnie, dając sobie czas na sen i łyk wody?



Czasami warto zamiast załamywać się, spożytkować tę energię na pobycie z samym sobą lub zaufaną rozmowę i próbę dowiedzenia się, czego chcemy my, a nie tylko ambicja. Wszystko stoi na tym, żeby nie dać się zwariować!

~ Stefa


P. S. I dziś właśnie przekonałam się, że pomysły przychodzą same i najlepiej robić to, co się czuje najmocniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz