Witajcie po dłuższej nieobecności. Mamy nadzieję, że wybaczycie nam nasze matury. Jesteśmy już stare pierdoły, więc prosimy o odrobinkę wyrozumiałości.
Dziś o Marku Hłasce i Agnieszce Osieckiej.
„Niekiedy wilkiem się
nazywał, lecz wilkiem nie był, raczej chciał być
gdy cały naród raźnie śpiewał – wolał zawyć…”
gdy cały naród raźnie śpiewał – wolał zawyć…”
On – młody i gniewny, urodzony buntownik,
uwodziciel babć, pań po 40stce, wdów, młodych panien, panów i Osieckiej. Polski James Dean –
mówiono. Zawsze z papierosem, z
grymasem, zamyślony. Legenda.
Ona – życzliwa, skupiona na innych, nie na
sobie, skazana na nieprzeciętność, Pani od piosenek, może pracoholiczka? Dwa
tysiące piosenek na koncie. I hasło. Jakie? „Coca – cola to jest to!”
Poznajcie miłość tych dwojga.
Pragnę zaprezentować burzliwą i piękną miłość Marka Hłaski i Agnieszki
Osieckiej. Dlaczego? Jestem uzależniona od ich twórczości, pragnę Was tym moim
szaleństwem zarazić!