sobota, 29 października 2016

NAUCZ SIĘ PRZEGRYWAĆ

Bardzo długo nie miałam okazji przegrać. Tak przegrać, żeby mnie to zabolało, umarło coś we mnie, zmniejszyło moje poczucie wartości. I nie dlatego, że nie podejmowałam  gry, bo robiłam to nawet zdecydowanie za często. Zwyczajnie miałam farta.

Ci co mnie znają, dobrze wiedzą, że aktualnie zmagam się z pewnym ważnym pozauczelnianym egzaminem, który niedawno de facto oblałam. I pierwszy raz przez własną głupotę. 

Ogólnie po porażce ważni są ludzie. Rzucę tutaj powszechną prawdą. Ameryki nie odkryję. Gdy jesteśmy szczęśliwi, robimy swoją robotę bardzo dobrze, to raczej nie będziemy mieli problemu w poparciu społecznym. Gorzej gdy powinie się nam noga. Wtedy naprawdę musimy wiedzieć, gdzie uderzyć, do kogo się zwrócić, by nie usłyszeć "dasz radę". 

Napisałam do swojego przyjaciela. Powiedział mi coś bardzo ważnego. Chciałabym się tym z Wami podzielić. Powiedział bowiem, że nie należy przejmować się sprawami, które można kupić. Poczułam  się lepiej. Zrozumiałam, że moja porażka ściśle wiąże się z przywiązaniem do pieniędzy, które musiałam stracić w związku z niezaliczeniem egzaminu. Że jestem małym ciołkiem, zdominowanym przez współczesne myślenie. 

Przeszło mi. 

Chciałabym jeszcze powołać się na cudownie odkryty wczoraj cytat Witkiewicza:

"Żyjemy bowiem w epoce straszliwej, jakiej dotąd nie znała historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideałami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera i nie zna głębi swego upadku".

Również mi pomógł.

Co możemy zrobić by lepiej poradzić sobie z porażką? Nauczyć się przegrywać. Szlifować tę umiejętność. Nie bać się upadać. I wstawać po takiej porażce, słuchając innych, a nie swojego (wtedy zdominowanego) umysłu. Nikt nie urodził się geniuszem, to porażki, pomyłki sprawiają, że jesteśmy mądrzejsi. Nie wygrane. Zanim powstała właściwa żarówka, powstawały również te, które do niczego się nie nadawały, a tylko z nazwy nimi były.


Paulina Pałasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz