niedziela, 17 lipca 2016

"Co Ty po tym będziesz robić?!"


Trwa ten gorący czas. Nie mówię o pogodzie, bo ta ostatnio zapragnęła powtórki sprzed kilkunastu lat. Listy, dokumenty i mnóstwo pytań rodziny, znajomych pt.: "Na co idziesz?" z oczywistym następstwem: "Ale co Ty po tym będziesz robić?!"...
Źródło: memytutaj.pl
Wielu mogło się rozczarować. Wynikami matur czy rekrutacji na studia, egzaminów wstępnych itd. Czy naprawdę od tego zależy wszystko?



Musimy już po części wybierać, kiedy mamy 16 lat. Niektórzy są świadomi tego, co chcą robić, a przynajmniej co im wychodzi najbardziej. Jednak spora część podejmuje decyzję, bo mus to mus. Do tego dochodzą fakultety, z których wiele się wcale nie tworzy, bo podobno "za mało chętnych". I tak wielu moich znajomych nie mogło np. uczyć się w szkole rozszerzonej biologii, co zweryfikowało ich dalsze plany. 

Jasne. Ktoś powie, że można uczyć się na własną rękę, brać korepetycje. Ok. Jak komuś zależy, to... itd. Ale nie każdy ma pieniądze czy samozaparcie. To drugie jest bardzo ważne zawsze i praktycznie we wszystkim, ale na etapie szkoły średniej nie każdy musi sobie z tego zdawać sprawę. Chcemy mieć też życie.


Zresztą w ciągu trzech lat plany niektórych zmieniają się. Jesteśmy ludźmi i się wahamy. Wiem to z autopsji. Od dawna wiedziałam, że nie chcę i nie będę matematykiem (przy pełnym szacunku do matematyki, którą kiedyś nawet uwielbiałam na równi z językiem polskim) czy ekonomistą. Siostrą zakonną w sumie też nie, ale to trochę inna kwestia. 

Mimo że znam swoje zainteresowania, to i w ich obrębie się motałam. Uderzyć w prawo czy kierunki ogólnie nazywane artystycznymi. I nikt mi nie wmówi, że różnica jest niewielka. 
Zdecydowałam, że pójdę jednak tą drugą drogą. Ale i tu napotykamy na kolejne, jakże lubiane przez niektórych z otoczenia pytania:
"CO TY PO TYM BĘDZIESZ ROBIĆ?" oraz "ZA CO BĘDZIESZ ŻYĆ?".

Większość chciałaby, żebyśmy byli ścisłowcami. Inżynierzy, lekarze, naukowcy. Kierunki techniczne! Po prostu bajka! Duże pieniądze - to jest to, czego w życiu potrzeba najbardziej! NAPRAWDĘ?

Pewnie wygląda na to, że realistką nie jestem. Otóż jestem. Też martwię się, czy będę w stanie się utrzymać z pracy, którą znajdę po swoich studiach i czy nie będzie to jednak praca z czerwoną koszulką w fast-foodzie (swoją drogą słyszałam, że tragicznie tam nie jest). Mój realizm polega też na tym, że zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo fatalnym i nieszczęśliwym lekarzem czy księgową bym była. 

Pomyślcie - studia skończymy za kilka lat. I niewielu, którzy tak bardzo namawiają, że tylko kierunki ścisłe mają przyszłość, pomyślało, iż nie można przewidzieć, jak będzie wyglądał za te kilka lat rynek pracy. Jak powiedział jeden z naszych nauczycieli: "Siedem czy osiem lat na rynku pracy, to różnica jak stąd do dinozaurów.". NIKT NIE JEST W STANIE TEGO PRZEWIDZIEĆ. Poza tym nie oszukujmy się - informatycy też się "przejedzą" po pewnym czasie, bo będzie ich zatrzęsienie. 

"Zastanów się, co chcesz robić i to rób" - wydaje się banalne i brzmi jak fragment wykładu motywacyjnego. Pewnie tak. Ale co nam innego pozostaje? 

Nie dostaliśmy się, gdzie chcieliśmy, a drugi kierunek "plan B" nie jest tak fajny? - Maturę można poprawić.
Nie zdaliśmy egzaminów wstępnych na studia? - Kto zabroni zdawać za rok?

Nie wychodzi? - Próbujmy. Ćwiczmy.

Łatwo się mówi, a trudniej zrobić. Tak. Ja też muszę popracować nad pracowitością i cierpliwością. Same ambicje nie zdziałają cudów. Nie czekajmy, aż ktoś nam pomoże. To niestety tak nie działa. Dajmy sobie szansę sami. 

I tak między nami - żadne studia nie dają gwarancji zatrudnienia i nie będziemy od razu zarabiać kroci.

Cierpliwości! I jeśli ktoś będzie namawiał Was na to, byście zrezygnowali z kulturoznawstwa i w przyszłym roku spróbowali zdać na medycynę (olejmy nieznajomość realiów i rozbieżność przedmiotów), zapytajcie, dlaczego sam nie jest lekarzem (bo zwykle nie jest...).


A na koniec znany filmik Markowicza, który jednak za każdym razem mnie trochę budzi.
Powodzenia nam wszystkim. :)





~ Stefa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz