niedziela, 19 marca 2017

Film o idolce!


Każdy z nas miał swoich idoli, bohaterów już w dzieciństwie. Niektórzy kochali Ciotkę Klotkę, inni Smerfy, później jeszcze inni na przykład zespół Blok 27 albo Ich Troje (ekhem, ja też...). Stare czasy, stare. 

Idąc do kina, zdałam sobie sprawę z tego, że pierwszą osobą, którą podziwiałam, uważałam za bardzo ważną, wartą naśladowania i inspirującą, była Maria Skłodowska-Curie. To odkrycie, skłoniło mnie do pewnej analizy mojego myślenia jako bardzo młodej dziewczyny czy nawet dziewczynki.
Pewnie moje zainteresowanie Skłodowską miało początek w nazwie ulicy, przy której mieszkałam. Jednak co mnie w tej kobiecie urzekało? 

Maria Skłodowska-Curie
ŹRÓDŁO



Właśnie to, że była kobietą! Pracowała ciężko, zdobyła jako pierwsza (nie tylko jako kobieta, ale i pierwsza w historii) dwie Nagrody Nobla, a drugą kobietą zdobywającą tę nagrodę była... jej córka Irène. Miała rodzinę, pracę, którą kochała i utorowała drogę w nauce (i nie tylko) innym kobietom. Na pewno nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy, ale to, co osiągnęła, bardzo mnie przyciągało.
I właśnie o Marii Skłodowskiej-Curie powstał film, który miałam przyjemność obejrzeć. Owa przyjemność z oglądania słabła, kiedy widziałam na ekranie mężczyzn, którzy byli ideowymi przodkami myślenia Korwina-Mikkego. Naprawdę aktorzy grali tak przekonywająco te kwestie, że miałam ochotę natychmiast ruszyć na ulicę, żeby wyrazić to, co się we mnie gotowało. 

ŹRÓDŁO


Nie jestem specjalistką w dziedzinie filmu, ale ten wydaje mi się dobrze zagrany i nakręcony - ze smakiem. Scenografia i lokacje są bardzo trafione. Karolina Gruszka (grająca głównie po francusku) tchnęła życie w postać Skłodowskiej, którą znamy tak naprawdę tylko ze zdjęć. A jest to postać nietuzinkowa i absolutnie niejednoznaczna. Twórcy nie wzięli sobie za punkt honoru wybielania naszej noblistki. Nie zabrakło wątku jej głośnego romansu z żonatym naukowcem Paulem Langevin'em.

Doszły mnie słuchy, że film "Maria Skłodowska-Curie" zamiast być o osiągnięciach tytułowej bohaterki, jest właśnie o tym romansie. Muszę się nie zgodzić. Tych dwóch kwestii nie da się rozdzielić, jeżeli tym próbują szantażować panią Marię, by zrezygnowała z drugiej Nagrody Nobla!
"To dlatego, że jestem kobietą. Gdybyście postępowali tak z mężczyznami, nie mielibyście komu przyznawać Nobla." - mówi bohaterka w czasie feralnej rozmowy. I ma cholerną rację!

Aż tak wiele się nie zmieniło. Nadal kobiety "się puszczają", a mężczyźni mają po prostu powodzenie...

Karolina Gruszka
fot. Jacek Poremba
 
Może ten film nie jest "Sztuką kochania", nie jest zabawny i błyskotliwy. To po prostu nie jest taki film. Ale warto go zobaczyć. Przynajmniej przekonać się, jak długą drogę przebyliśmy przez ostatnie 100 lat, ale i uświadomić sobie, ile jeszcze przed nami.


~ Stefa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz