poniedziałek, 27 marca 2017

Do Berlina po kebaba

Nigdy nie pojechałam samochodem za granicę w celach kebabowych, a wy? Gdy napisał do mnie kolega z radia "Chcesz zjeść kebaba w Berlinie?" na początku uznałam to za żart, więc odpowiedziałam entuzjastycznie, zgadzając się. Jednak on wcale nie żartował...

 
 

Wycieczkę uważam za bardzo udaną, gdyby nie jeden mały fakt. Kebaba nie zjedliśmy. Głód zaspokojony został w procesie dwufazowym. 

 

1) Fish&Chips: myślę, że skusiliśmy się tylko dlatego, bo jak na niemieckie warunki cena była dość niska.

2) Ogromny kuron z frytkami, sałatkami i sosem czosnkowym na bazie śmietany. No i turecka herbata w gratisie, chociaż według mnie był to zwyczajny Lipton :D

 

Ale co zobaczyliśmy?

Myślę, że jak na taki krótki pobyt sporo. Wjechaliśmy na TV Tower (skąd zdjęcie), zerknęliśmy do kilku kościołów, przejechaliśmy się metrem i dwupiętrowym autobusem. Dominik kupił swoje vinyle, ja colę o smaku vaniliowym (niecałe euro!). 

Mimo wszystko opinie są zgodne. Pojechaliśmy tam dla żarcia. 

Kiedy następny wyjazd? Mam nadzieję, że oprócz Ukrainy jako lipcowego pewniaka, uda nam się pojechać gdzieś jeszcze wcześniej! Możecie liczyć na relację foodową. Zaznaczam, że nie zostanę foodvlogerką!

Miłego tygodnia!


Paulina Pałasz

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz