"W podróży do Wałbrzycha"
Dzisiaj poczytacie wpis czcionką szarą jak tamte czasy. Chcę Was zachęcić do poznania tej (owszem, obszernej) historii, w którą sama muszę się wgryźć jeszcze bardziej, by na czas konkursu stać się Jadzią i sprawdzenia, co mówią o niej "internety".
Z
Wikipedii...
Piaskowa Góra– powieść Joanny Bator opublikowana w 2009 roku. Tytuł utworu pochodzi od nazwy wałbrzyskiej dzielnicy bloków; jego bohaterkami są Jadwiga Chmura i jej córka Dominika, powieść opowiada o łączących je relacjach,
a także o losach ich rodziny. Kontynuacją Piaskowej Góry jest powieść Chmurdalia.
a także o losach ich rodziny. Kontynuacją Piaskowej Góry jest powieść Chmurdalia.
A czym to się je?
O "Piaskowej Górze"
usłyszałam, bo wyraźnie przypadła do gustu naszym polonistom.
Kiedy szukałam prozy do recytacji i pani poleciła mi tę książkę
Joanny Bator, opowiadając co lepsze skrawki (oczywiście nie do
końca), stwierdziłam, że coś w niej musi być.
Dotarłam do niej, najpierw w
poszukiwaniu tych konkretnych fragmentów i mnie olśniło, że
powinnam przeczytać całość. A więc czytam... i odkrywam różne
oblicza kobiet, różnych mężczyzn, zlepek wątków, które
przepływają płynnie przez siebie, zamykają się, otwierają i
często zaskakują. Język Bator jest plastyczny, cięty, czasami
jakby zza ściany.
Fabuła opiera się na różnych
perspektywach czasowych i miejscach. Raz jesteśmy w Wałbrzychu
(tak, w tym Wałbrzychu!. Nie mylić z Radomiem!) w epoce Gierka, by
znaleźć się na kresach wschodnich w czasie wojny czy w okolicach
swojskiego dla bohaterki Zalesia. Tym sposobem poznajemy różne
pokolenia, głównie kobiet czy kobiecin. Bardzo autentycznych, bo
nie czuję tu żadnego przekłamania czy przerysowania. Książka
zdaje się dotykać przeszłości, która nas nie dotyczy, bo tak
naprawdę historia PRL-u nam, nastolatkom, wydaje się czasami równie
odległa, co 123 lata zaborów. Jednak wyłapuje coś uniwersalnego –
im bardziej uciekamy od czegoś, tym bardziej nas to dopada.

Dotarłam do niej, najpierw w poszukiwaniu tych konkretnych fragmentów i mnie olśniło, że powinnam przeczytać całość. A więc czytam... i odkrywam różne oblicza kobiet, różnych mężczyzn, zlepek wątków, które przepływają płynnie przez siebie, zamykają się, otwierają i często zaskakują. Język Bator jest plastyczny, cięty, czasami jakby zza ściany.
Fabuła opiera się na różnych perspektywach czasowych i miejscach. Raz jesteśmy w Wałbrzychu (tak, w tym Wałbrzychu!. Nie mylić z Radomiem!) w epoce Gierka, by znaleźć się na kresach wschodnich w czasie wojny czy w okolicach swojskiego dla bohaterki Zalesia. Tym sposobem poznajemy różne pokolenia, głównie kobiet czy kobiecin. Bardzo autentycznych, bo nie czuję tu żadnego przekłamania czy przerysowania. Książka zdaje się dotykać przeszłości, która nas nie dotyczy, bo tak naprawdę historia PRL-u nam, nastolatkom, wydaje się czasami równie odległa, co 123 lata zaborów. Jednak wyłapuje coś uniwersalnego – im bardziej uciekamy od czegoś, tym bardziej nas to dopada.
![]() |
Większość akcji toczy się tutaj (Wałbrzych, Piaskowa Góra, koniec lat 70.) Żródło: domena publiczna |
Oto jedna z opinii
czytelników: "Piaskowa
Góra" wciągnęła mnie i zachwyciła swoim rozmachem. Mamy
tutaj historię kilku pokoleń kobiet, zupełnie zwyczajnych i niczym
specjalnie nie wyróżniających się, których losy przeplatają się
i uzupełniają, a w ich sposobie myślenia czy działania
odnajdziemy wiarygodny obraz obyczajowości w Polsce Ludowej ( i nie
tylko). Bez żadnego upiększania i wygładzania zobaczymy to, co
najchętniej byśmy wyrzucili z pamięci: smętną szarzyznę miasta,
ograniczone horyzonty, brak tolerancji itp. Życie tych kobiet
przeplatane jest drobnymi przyjemnościami i gorzkim rozczarowaniem z
niespełnionych marzeń. A do tego tajemnica sprzed lat... Powieść
jest świetnie skonstruowana, zachwyca giętkim językiem, a jej
błyskotliwo-ironiczny styl porywa." (użytkownik STREGA na lubimyczytać.pl)
Muszę
też przemycić kilka smaczków,
bo cytatami "Piaskowa Góra" obroni się sama:
"Zaraz Stefan każe Jadzi zamknąć oczy i przeniesie ją przez próg dokładnie, jak sobie wymyślił – on ją wniesie, ona jakoś to zniesie, mimo że zziębła i nowe buty otarły jej pięty. Stefan wie już, że kobiety lubią taki romantyzm, który nazywa w żartach reumatyzmem."
"Znajome kobiety ze Szczawienka, które wyszły z ciąży, opowiadają Jadzi nowicjuszce o porodach, podczas których każda chwila groziła śmiercią, rozerwaniem na strzępy, pęknięciem na pół, i tylko wyjątkowe szczęście i hart ducha sprawiły, że żyją. Każda opowieść jest pełna bólu, strachu i krwi, o jakich pojęcia nie mają wojenni weterani, którzy mieli do dyspozycji okopy, bagnety i ostatecznie możliwość dezercji."
"-Otwieramy buzię. - Halina rozdziawia usta, by pokazać dziecku, co ma robić, a przy okazji demonstruje dowód własnej niechęci wobec dentystów, dla których teraz niewiele już zostało roboty pośród pieńków i drzazg połamanych siekaczy."
"Ku*wy z Tęczowej uważały, że Smętny Władzio je szanuje, bo jak inaczej miały rozumieć fakt, iż żadnej nigdy nie chciał użyć w zamian za użyczaną uprzejmość, a one raczej nie dostawały dotąd nic za darmo prócz kopniaków lub sierpowych."
"Daleki, jasny i czysty, mógłby papież Jan Paweł II być Jadzi ojcem, czuwać nad nią z daleka i błogosławić dłonią przejrzystą jak opłatek. Nigdy nie zawracała mu głowy codziennymi kłopotami, z którymi szła do Czarnej Madonny, bo które dziecko leci do ojca z byle gównem, skoro wiadomo, że ma on poważniejsze rzeczy na głowie, których ona swoim rozumem objąć i tak nie potrafi."
Książkę jak
najbardziej polecam. Czyta się bardzo dobrze, uruchamia wyobraźnię,
a przyznaję, że mało której fabule daję się tak wciągnąć.
Polecam bez względu na płeć czy poglądy, a maturzystom
szczególnie, bo można z niej zaczerpnąć małe co nieco...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz