Temat II wojny światowej jest bardzo popularny (sądzę, że słowo "oklepany" jest nadużyciem). W ostatnim czasie powstawały filmy, seriale, książki. Od zakończenia wojny minęło już 71 lat, jednak w naszej świadomości to sprawa nadal świeża, a już niewątpliwie dla tych, którzy tę wojnę przeżyli...
Myślicie, że wiecie już o tym wszystko. Że nic nowego powiedzieć nie można. Ja też myślałam, że już powiedziano, co potrzeba. To smutne,przykre i traumatyczne, ale już było. Ale wiem też, w jakim byłam błędzie.
Poświęćmy chwilę dla tych ludzi, którzy przeżyli ten piekielny czas i zdecydowali się (po namowach) opowiedzieć o tym, co przeszli.
„Nikt Was nie nauczy tak historii, jak Oni.” - to usłyszeliśmy od nauczyciela i doświadczenie dwóch lat w LO kazało nam wierzyć, że ma rację. I oczywiście tak było.
Jak ja się w tym odnalazłam?
Świadków historii
spotkaliśmy dwudziestu. Byli z różnych roczników, miejsc, w
innych sytuacjach, z takimi samymi bądź odmiennymi nieco
przeżyciami. Ktoś przeżył wojnę we względnym spokoju, ktoś
trafił do obozu lub jeszcze inaczej potoczyły się losy jego i
rodziny. Każdej opowieści słuchało się trochę inaczej. Każdy
człowiek był inny. Przecież niektórzy mieli wtedy 20, a inni 9
lat. Byli w innych miejscach (z zachowaniem okolic Kościerzyny).
Osobiście brałam udział w trzech spotkaniach.
Pierwsza bardzo mnie
zafascynowała. Osoba, która przekazała nam swoją historię,
opowiedziała o tym, jak Kościerzynę Niemcy zdobyli na rowerach,
atmosfera nie była wcale pełna patosu, a jeśli chodzi o strzały,
to dobiegły pojedyncze, stłumione odgłosy z łąk na ulicy
Klasztornej. Że nie wszyscy Niemcy popierali Hitlera i byli „źli”
oraz że wojnę można przeżyć, kiedy się nie wychyla i ma
szczęście.
Trzecią rozmową było
spotkanie z panem Wernerem Rzeźnikowskim „Szarym”. To osoba ze
wspaniałą pamięcią, doświadczeniem obozu i pięknymi zasadami.
Mówi: „Ja płaszcz zawsze noszę na jedną stronę”. Człowiek,
który wykazywał się bystrością i można z pewnością powiedzieć
o nim: „PATRIOTA”. Bez żadnej ideologii, polityki i całej
otoczki. Po prostu. Uczył się w szkole przy Seminarium
Nauczycielskim, więc znał ks. Leona Heykę i on wraz z kolegą po
kryjomu jesienią 1939 zakradł się w tajemnicy przed Niemcami do
jego pokoju i zobaczył tę całą „demolkę” i porozrzucane
rzeczy. Przeżył Stutthof, był harcerzem i jednym z tych, którzy
przywrócili harcerstwo w Kościerzynie po wojnie.
![]() |
Zdjęcie ze spotkania z panem Werterem Feliksem Rzeźnikowskim. Fot. J. Bogdan |
Dlaczego przeskoczyłam
drugą rozmowę? Bo jest najbardziej osobista. Rodzinna. Rozmówcą
początkowo miał być tylko mąż mojej cioci. Opowiadał pięknie,
szczerze, siedzieliśmy przy stole. Była z nami ciocia. Nastał
moment, kiedy i ona się otworzyła. O nocowaniu w lesie i pamiętnym
„Niech się dzieje, co chce. Jest już za zimno, żeby tu spać”
mojego dziadka, przyjściu Niemca, drodze i pobycie w obozie
potulickim. O wyzwoleniu obozu i trudnym, ale szczęśliwym powrocie
do domu. O zaradności mojej babci, która cały czas nie mogła
doczekać się powrotu męża z obozu pracy, bo on na to wszystko
znalazłby rozwiązanie. Na przypomnienie słów cioci nadal czuję
jakby coś mnie przygniotło. O takich sprawach raczej nie rozmawia
się podczas spotkań rodzinnych. „Nie wyciąga” się na takie
bolesne zwierzenia. A tutaj to stało się samo.
Dlaczego o tym piszę?
W poniedziałek odbyła się premiera niezwykłej książki, do powstania której pozwolono nam się przyczynić. Wspomnienia w niej zawarte są wręcz organiczne, naturalne, niezmienione większą korektą. Kiedy się je czyta, ma się wrażenie, że uczestniczy się w każdej z rozmów (co w moim przypadku jest jeszcze spotęgowane).
Wieczór należał niewątpliwie do pana Wernera Rzeźnikowskiego, który otrzymał medal im. Tomasza Rogali (wysokie wyróżnienie w naszym mieście, drugie po honorowym obywatelstwie). Poza tym obejrzeliśmy film dokumentalny grupy MWM Artflm pt.: "Pan Werner" - zakwalifikowany do krótkim form dokumentalnych w Cannnes! Niezwykle chwytający za serce i wzruszający.
Wieczór należał niewątpliwie do pana Wernera Rzeźnikowskiego, który otrzymał medal im. Tomasza Rogali (wysokie wyróżnienie w naszym mieście, drugie po honorowym obywatelstwie). Poza tym obejrzeliśmy film dokumentalny grupy MWM Artflm pt.: "Pan Werner" - zakwalifikowany do krótkim form dokumentalnych w Cannnes! Niezwykle chwytający za serce i wzruszający.
FOTORELACJA - koscierski.info
Jakie są refleksje?
Musimy robić wszystko, żeby wojna się nie powtórzyła. To brzmi banalnie, ale czytając i słuchając tych historii, nie można myśleć inaczej. Ludzie, którzy zechcieli je opowiedzieć, są naprawdę silnymi osobami i tego powinniśmy się od nich uczyć.
Bezsprzecznie to ogromna i wspaniała lekcja historii, czego dał świadectwo 11-latek, który wszedł na scenę i powiedział, że wcześniej nie zdawał sobie sprawy z wymiaru tego okrucieństwa. Dla takich chwil, warto pytać i zapisywać wspomnienia.
Bezsprzecznie to ogromna i wspaniała lekcja historii, czego dał świadectwo 11-latek, który wszedł na scenę i powiedział, że wcześniej nie zdawał sobie sprawy z wymiaru tego okrucieństwa. Dla takich chwil, warto pytać i zapisywać wspomnienia.
Jacek Kaczmarski - "Dęby" (piosenka użyta w filmie)
Jeśli macie dziadka, prababcię, ciotkę, którzy mogą Wam cokolwiek powiedzieć, spróbujcie zapytać. Naprawdę warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz